21

Remont w 48h [S06,E11] czyli biuro z rurą

Pojęcie „remont” większości z nas kojarzy się z burzeniem, ryciem w ścianach, totalną demolką, pyłem, brudem, krwią i łzami… a w Wikipedii czytamy, że chodzi w nim o przywrócenie wartości użytkowej, funkcjonalności, sprawności techniczno-ekonomicznej. Kiedy więc przyszło do nas zgłoszenie, w którym jedynym pomieszczeniem budzącym moją atencję był niespecjalnie zagospodarowany pokoik. Zrobiony(podłoga, elektryka, malowanie), ale zagracony drobną zabudową, dokumentami i gadżetami sportowymi. Pomyślałem-„o co chodzi? Po co i z czym do programu?” Kiedy palcem wskazano mi metalową rurę rozpiętą między podłogą a sufitem…? wtedy zrozumiałem, że kolejnym moim zadaniem będzie wyremontowanie tego właśnie miejsca, czyli wygenerowanie dwóch funkcji, które nasi bohaterowie rozpaczliwie próbowali pogodzić na 10 m2 – biuro i sala do pole dance…

Po rozmowie z gospodarzami miałem klarowny obraz potrzeb, on potrzebuje miejsca do pracy przy komputerze, składowania dokumentów, czysta biurówka plus troszkę miejsca do machania hantelkami, ona chce po prostu tańczyć na rurze i w zasadzie najlepiej jakby wszystko z tego pokoju zniknęło (oprócz rury, rzecz jasna), a… i potrzebuje lustra ale nie na bocznych ścianach, bo po nich biega, stąd ślady stóp…? Jasna sprawa, choć ekspertem tańca na rurze nie jestem, na chłopski rozum wydedukowałem na szybko, że 120 cm od rury do ścian bocznych to za mało aby rozwinąć skrzydła tanecznej ekspresji. Bohaterów pożegnałem, chwilę postałem w zadumie i rzuciłem się na rurę, by odreagować tę patową sytuację! Co na ściany, na których nic być nie może?! Gdzie lustro jeśli po dwóch ścianach się biega, trzecia ma uskok i przesunięte względem rury drzwi wejściowe, a czwarta na prawie całej szerokości okno?! Gdzie w tym wszystkim biuro?!!! No dobra, trochę pohisteryzowałem, a kilka pomysłów miałem już w głowie zanim nasze urocze małżeństwo rzuciło mi kolejne kłody pod nogi, zatem po kolei…

Zaczęliśmy od tego co trzeba było dobrze skompresować, czyli biuro. Ze względów komunikacyjnych musiało być przy oknie, a najlepiej wzdłuż ściany okiennej. Między ościeżem a ścianami bocznymi nie było dużo miejsca, ani symetrii. Sporo dokumentów i książek trzeba było zmieścić, należało więc wyjść z zabudową powyżej poziomu biurka. Z jednej strony mógł wejść słupek 40 cm, z drugiej 50 cm. Znaleźliśmy fajne 40-ki i pozostała kwestia rozegrania braku symetrii okna względem symetrycznej zabudowy, ale o tym za chwilę. Słupki miały 30 cm głębokości, potencjalny blat 60 cm, nie chciałem aby zanadto wystawał z linii zabudowy i miałem również sporo dokumentów, które w słupkach na pewno by się nie zmieściły. Pomyślałem o schowanych za słupkami półkach, bezpośrednio mocowanych do ściany. Płytkie, do stawiania dokumentów w poprzek, po prawej stronie od okna (krótszej), licujące z szerokością słupka, a po lewej (dłuższej), świadomie wystające i dochodzące do okna. Sam lewy słupek odsunięty został od ściany bocznej z trzech względów wzajemnie się uzupełniających. Na boku słupka zamontowaliśmy panel oświetleniowy, dający klimatyczne światło. Pozwoliło to wizualnie zrównoważyć asymetrię, a dodatkowo ułatwiło dostęp do gniazdek, których nie musieliśmy przenosić. Pozostała między słupkami przestrzeń zmieściła biurko i ażurowy regalik jako bazę dla sprzętu komputerowego. Pozostało zawiesić stylową zasłonę dla uzyskania „glamuru” i… tutaj zagrały dobrze pomyślane fronty słupków, w które zaaplikować można dowolny materiał. I my to zrobiliśmy i był to ten sam materiał co zasłony i pięknie nam się cała ta kompozycja skleiła! Czas na „przestrzeń rurową”…

To, co najbardziej kuło mnie w oczęta, to bliskość dwóch metalowych kółek na suficie. Zwieńczenie rury, czyli tzw. kapitel oraz plafon. Światło musiało być dobrze przemyślane i potrzebowałem na to chwili, jasnym natomiast było dla mnie to co powinno pojawić się na ścianach bocznych i wiedziałem gdzie tego szukać. Showroom D2 to nowe miejsce na warszawskiej Pradze, w którym mogłem wybrać moje ulubione miękkie panele Fluffo, bo cóż innego mogłoby pojawić się na ścianach, o które bohaterka nasza zwykła się rozbijać?! Ponadto motyw 3D potrzebny mi był do wyciągnięcia głębi i uprzytulnienia całości. Wybrałem obły, kobiecy kształt w trzech odcieniach w obrębie palety turkusów i na tej podstawie dobrałem kolor farby na ściany. Finalnie instalację oświetleniową wygenerowałem z trzech zestawów. W jednym ze sklepów budowlanych pani sprzedawczyni poświęciła mi dużo czasu, by skompilować oprawkę halogenową do żarówki ledowej, z której pusty bok (zwykle przylegający do ściany) wypuści trzy linie zdobnych Kolorowych Kabli. Udało się, oprawka pod kątem kierowała subtelne światło na rurę, a trzy linie kabli powędrowały w stronę okna, gustownie zwisając nad blatem zwieńczone trzema świetlistymi bulwami. Wstawiliśmy rurę i pozostała kwestia lustra, które odbijać będzie w stanie przemieszczającą się względem osi orurowania bohaterkę… Jedynym punktem będącym w stanie objąć w odbiciu całą rurę, będąc jednocześnie poza zasięgiem wirującego na rurze ciała, okazał się prawy narożnik ściany wejściowej. Trzeba było jednak ustawić lustro po skosie, a skoro ścinamy narożnik to… tworzymy przestrzeń, w której możemy schować np. sprzęt gimnastyczny. A jeśli chować, to trzeba otwierać, czyli robimy drzwi lustrzane, a dokładnie parę drzwi lustrzanych na zawiasach, które pozwolą złożyć je nieco do środka, dzięki czemu każde skrzydło odbije jedną z przestrzeni po obu stronach rury! Sprytnie? Yesss…? Wołamy gospodarzy!

Kiedy wyszedłem po nich na korytarz, czuć było delikatne poddenerwowanie. Przywykli decydować o wszystkim co wydarza się w ich mieszkaniu, a że z natury są nieco pedantyczni, na przestrzeni tych 48 godzin, wielokrotnie dopadały ich chwile zwątpienia i strach przed dewastacją tego, co już udało im się stworzyć, przez naszą uroczą ekipę. Zapewniłem, że moi chłopcy ładnie sprzątają po sobie, a ich jedynym zadaniem jako bohaterów, jest teraz skupić się na nowym pokoju. Zanim do niego weszliśmy, reżyser poprosił by po wejściu trzymali się razem, blisko mnie, ze względu na owe drzwi lustrzane i ryzyko pokazania w nich ekipy filmowej. Zaczynamy zatem finał… Otwieram drzwi! Bohaterowie wchodzą! Buzie otwierają się! Słyszymy entuzjastyczne „Wow”! Po czym bohaterowie jak małe dzieci, nie zważając na wcześniejsze wytyczne, rozpierzchają się, każde do swojego kącika zainteresowań… Nic więcej mówić nie musieli…??

Do następnego!

Tom

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies. W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności".