Remont w 48h [S07,E01] czyli róż to nie kolor dla dziewczynek!
No i zaczęliśmy sezon 7! Na pierwszy ogień poszła przefajna rodzinka, a dokładnie pokój córek, Lena lat 5 i Kalina 2 latka. Pokój tendencyjny… w rogu „szafo-ściana”, na ścianach mocno sprany i lekko zbrudzony róż (daleki od Millennials Pink), pstrokaty dywanik w kwiatki i motylki, koraliki dyndające w oknie, serpentynki, baloniki pod sufitem… no była tu jakaś imprezka… Ale co najważniejsze, wklejone dość bezładnie w przestrzeń łóżeczka dziewcząt (a dokładnie niemowlęce łóżeczko Kalinki) wprowadzają poczucie chaosu. Niby dramatu nie ma, ale po krótkiej rozmowie z całą ekipą, jasnym się stało, że priorytetem dziewcząt jest łóżko piętrowe i kategorycznie żądają usunięcia różu! W zamian zaoferowały koncepcję „ładnych pasteli” i ja tym tropem grzecznie poszedłem…
Wynieśliśmy wszystko oprócz szafy, dodaliśmy dwa gniazdka i przenieśliśmy punkt świetlny nad planowany stolik prac twórczych, w centralnym punkcie pozostawiając prosty plafon. Pogładziliśmy ściany, zagruntowaliśmy i polecieliśmy ze zbrudzoną bielą na ściany dwie oraz sufit. Ścianę prawą, będącą w założeniu tłem dla łóżka, pomalowaliśmy na przychylny dziecięcemu oku, miękki turkusobłękit. Zamówiliśmy trochę rzeczy przez internet, pojechaliśmy po łóżko i przy okazji zahaczyliśmy o czarodziejski sklepik z meblami i akcesoriami do pokojów dziecięcych Kids Town, znajdujący się nieopodal naszych bohaterów na Tarchominie. Tam wygrzebałem piękny panel dekoracyjny, z bajkowym motywem ścieżki idącej przez wzgórza, mięciutki dywanik i kilka innych wyjątkowych gadżetów. Rozpłynąłem się nieco łapiąc delikatną zawieszkę nad układanką z klocków typu liczydło, wiecie, takie nie dla każdego, bo od 3 roku życia…
Kiedy wróciłem, mogliśmy już kleić panel i składać łóżko. Pejzaż poszedł w prawy górny róg, a z prawej strony zamyka go krawędź łóżka. W międzyczasie przyjechał biały wiszący „półkodomek”, i choć połączenia elementów miał wykonane, że tak powiem, mało dizajnersko, to w ogólnej aranżacji spisał się wyśmienicie. Dodatkowe gniazdko za łóżkiem stało się źródłem zasilania dwóch białych kinkietów, które wziąłem ze względu na kabel idealnie komponujący się ze ścianą.
Chłopaki zainstalowali nowy potrójny żyrandol, ustawiłem centralnie pod nim biureczko w kształcie nerki, dzięki któremu dziewczyny bez poczucia ingerencji we własne strefy działań, będą mogły razem przy nim ogarniać swoje robótki ręczne. Telewizor, który oczywiście nie pasował do niczego, a musiał zostać, zawiesiliśmy na mobilnym wieszaku. By lekko do niego nawiązać, tonalnie schodząc z czerni, umieściliśmy obok małą, wiszącą szafeczkę z lustrem, zamykaną na kluczyk, specjalnie dla Lenki, która w tajemnicy poprosiła mnie o skrytkę zamykaną przed Kalinką, szanuję…
Dorzuciłem tryptyk prostych koszy naściennych na zabawki, ponad nimi foto kwadryptyk spinający mi czernie z błękitami. Lukę kompozycyjną nad telewizorem wypełniłem samoprzylepnymi literami tworzącymi hasło „Nasze małe królestwo”, a że zostało kilka literek, Pani Monika dokleiła jeszcze „Hura!”. Pluszowe literki (bo mieliśmy i takie) tworzące imiona naszych bohaterek, w formie girland zawiesiłem nad łóżkiem, tak, żeby się Kalince nie odwidziało spanie na dole… Cóż, chłodno-beżowe zasłony spięły nam parkiet z ogólnie panującymi szarościami. Szara pościel w białe kropki radośnie skleiła się z białymi kropami na szaro-kremowym dywanie. Do tego jeszcze wieszaczek – pędzący królik, ktoś dostrzega na załączonych zdjęciach?…
I byłoby to w zasadzie wszystko, gdyby nie kończona równolegle przez Panią Monikę i Pana Mateusza instalacja panelowo-kieszeniowa z dywaników, instalowana metodą takerowo-gorącoklejową na boku zastanej szafy. Drzwi przesuwne z luster, więc co tu zmieniać? Nowy ład się w nich teraz odbija, ale bok wymagał zmiany i ten zabieg kwalifikuje się do Top10 youtubeowych myków DIY. Bijemy brawo Pani Monice i… wpuszczamy bohaterów!
Co tu dużo mówić, przytkało rodzinkę… i choć twarz mamy ze zdumienia płynnie przeszła w szeroki uśmiech, a tata złapał radosnego dzióbka na twarzy, oboje czekali na reakcję dziewczynek. Pierwsza (o dziwo) ruszyła Kalinka, z rozbiegu rzuciła się na swoje łóżko i dopiero, kiedy zaczęła wspinać się na łóżko Lenki, ta ruszyła do akcji. Radość w rodzince posypała się lawinowo, a wielkim Grande Finale było odśpiewane przez skaczącą na górnym łóżku Kalinkę „ogórek, ogórek, ogórek… zielony ma garniturek!…” Śpiewałem i ja!…
Do następnego
Tom